20160212

Intermedium

Stacja orbitalna Dalton Geteway, system LHS 3447, czas ziemski 15.12.3000.


W w kajucie hotelowej stacji orbitalnej panował półmrok, na łóżku przebudził się mężczyzna i chwytając się za głowę syknął z bólu.
- Kurwa, co mnie tak łeb napierdala…
- Witaj komandorze Morlokus. - odezwał się głos z ciemnego konta pokoju.
Morlokus usiadł na łóżku rozejrzał się mętnym wzrokiem próbując dostrzec rozmówcę.
- Morlokus!? Jaki “Morlokus”?
Wysoka postać wstała z fotela i podeszła do łóżka.
- Tak, teraz nazywasz się Morlokus - rzucił jakiś niewielki przedmiot na łóżko obok niego. - To twoja licencja Federacji Niezależnych Pilotów, w hangarze stoi mowy Eagle, a na koncie masz 2000 kredytów. Zakontraktowaliśmy też w tutejszej stacji kilka drobnych zleceń dla ciebie. Na początek powinno ci wystarczyć. To wszystko co mogliśmy dla ciebie zrobić, Morlokusie.

- My, jacy my? Jaki kurwa Morlokus! Nie nazywam się Morlokus, jestem… yyy… kurwa... moja głowa!
- To prawda nie nazywałeś, się Morlokus, osoba, którą byłeś kiedyś w oficjalnych raportach nie żyje. Statek w którym była przewożona spłonął w koronie słońca podczas błędnego skoku w nadprzestrzeń. Teraz jesteś niezależnym pilotem, najemnikiem, handlarzem, górnikiem czy czym tam chcesz…
- O co tu chodzi, do cholery?!
- Kiedyś pracowałeś dla rządu Federacji. Niestety sprawy się dość skomplikowały i jak sądzimy podczas jednej z tajnych misji dowiedziałeś się czegoś o czym nie powinieneś był wiedzieć i dla “bezpieczeństwa państwowego” - jak to określono w rozkazach, grube ryby z otoczenia prezydenta Zachary Hudsona postanowiły cię zlikwidować.
Ja, jako twój wieloletni przełożony i jak mi się wydaje, też przyjaciel, znając twoje osiągnięcia dla Federacji nie mogłem na to pozwolić. Wraz z kilkoma wtajemniczonymi w to osobami  z naszej komórki organizacyjnej, zaaranżowaliśmy twój oficjalny zgon i postaraliśmy się o nową osobowość dla ciebie…straciłeś swoje poprzednie życie ale daliśmy ci nowe.
- Wielkie dzięki… w łeb też mnie zdzieliliście…?! - Morlokus chwycił się za głowę, ból stawał się nie do zniesienia. To co do niego mówił jakby nie trafiało do niego.
- To wszystko co mogłem dla ciebie zrobić za to, że kilka razy uratowałeś mi i kilku swoim kolegom życie a Federacja nawet nie wie ile tobie zawdzięcza. 
Mężczyzna podszedł do drzwi, otworzył je. Morlokus trzymał się za głowę i jęczał z bólu.
- Głowa, to efekt naszej nowatorskiej chemicznej metody kasowania pamięci. Wybacz ale to była konieczność. W kabinie sanitarnej masz tabletki łagodzące efekt uboczny jakim jest ból. Weź je i prześpij się. Do kilku dni powinno ci przejść.
- Wal się!
- “Nie ma za co, wiedziałem, że będziesz mi wdzięczny”, przejściowa agresywność to też efekt owej kuracji - odpowiedział z lekkim uśmiechem -  Nie próbuj mnie szukać, ani tym bardziej swojej przeszłości. Nic nie znajdziesz a jeśli nawet to tylko na swoją własną szkodę. Żegnam, więcej się już nie zobaczymy - odwrócił się i wyszedł. Drzwi zamknęły się automatycznie z charakterystycznym sykiem.



* * *



Kilka dni później.

Morlokus siedział w kabinie Eagla i przeglądał dziennik misji.
- Przewieść wiadomość do systemu...., zlikwidować piratów… 100 kredytów, 250… co to za pieniądze, w jakiej ja jestem cholernej dupie! Muszę się wydostać z tego bagna.
Kilka klików, prośba o start do wierzy kontrolnej i czerwony, błyszczący nowiutki Eagle zaczął wyłaniać się z hangaru.
- “Statek zwolniony” - zakomunikował łagodny kobiecy głos komputera pokładowego.
Był przekonany, że go dobrze zna, już nie raz go słyszał, te wszystkie sekwencyjne  komunikaty, jeden po drugim wypisane były gdzieś w jego podświadomości niczym mantra w starożytnych księgach.
Gdy położył jedną dłoń na przepustnicy a drugą na drążku sterowniczym przeszedł go dreszcze emocji, czuł, że kabina pilota statku kosmicznego jest miejscem w którym czyje się najlepiej.
Poderwał Eagle, zręcznie wycelował w wylot ze stacji orbitalnej i natychmiast odpalił dopalacze. Kilku pilotów wlatujących wolno i ostrożnie do stacji szarpnęło w panice stery, ale zanim zdążyli odpowiednio zareagować, czerwony Eagle już śmignął między nimi.

Opasły policjant leciał powoli niemal dryfował w swoim Viperze podczas nudnego, rutynowego lotu w okół stacji. Gdy nagle ze stacji wyskoczył na pełnej prędkości Eagle policjant podskoczył rozlewając przy tym cole i rozsypując frytki po całym kokpicie.
- Kurwa, znów jakiś pierdolony przemytnik!
Odpalił skaner, ale zanim ustawił swój statek w odpowiedniej pozycji do skanowania, w bocznej szybie kokpitu zobaczył tylko błysk towarzyszący wejściu w skok nadprzestrzenny.
- “06, 06 zgłoście się do cholery! Co ty tam kurwa znowu śpisz albo wpierdalasz te swoje frytki?!” - z komunikatora odezwał się głos oficera dyżurnego.
- Tu 06, zgłaszam się! Czy mam przeskanować jego skok, sir? Odbiór!
- “Mózg se przeskanuj... kurwa!“ Bez odbioru!

W okół Morlokusa zawirowała niebieskawa energia skoku nadprzestzennego.
Miał świadomość, że utracił całą swoją przeszłość pozostawiając ją z tyłu zasnutą mgłą chemicznej niepamięci, ale jego przyszłość właśnie miała się zaraz wyłonić z nadprzestrzeni…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz